Uwalnianie lęków


Złe sny nie istnieją - część 3


Miałam kiedyś sen, że bliska mi osoba nagle umiera. Nie zadała sobie nawet trudu, żeby się ze mną pożegnać. Tak bardzo chciała zacząć nowe życie, odrodzić się w nowym ciele, skończyć to, co stare,
że po prostu wzięła i sobie umarła. W tym śnie przeżywałam wiele emocji: rozpacz, złość, niezgodę na koniec. Ten sen miał dwa wymiary: profetyczny i psychologiczny. Ta bliska mi osoba rzeczywiście w ciągu roku od tego snu poważnie zachorowała, z ważnych powodów nie chciała już żyć, mogła nawet umrzeć. Ostatecznie wybrała życie, ale sen w prawdziwy sposób pokazywał jej uczucia – tak bardzo miała już dość swojego starego życia, tak bardzo chciała zacząć nowe! Sen ten miał też wymiar psychologiczny – mogłam w nim doświadczyć mojego własnego lęku przed śmiercią, niezgody na nią. To, że czułam, że ten sen jest profetyczny, że może się sprawdzić, tym bardziej konfrontowało mnie z własnym lękiem. Był to moment w moim życiu, kiedy znalazłam już w sobie zgodę na różne końce, między innymi na śmierć miłości. I przyszedł czas, żeby wejść głębiej w temat mojej relacji ze śmiercią, żeby się spotkać z moimi lękami, uczuciami, rozpaczą z nią związaną. Ten sen był ważnym krokiem w moim spotkaniu ze śmiercią, w transformowaniu mojej relacji ze śmiercią.
Zimą 2017, po ponad 4 latach, miałam znów sen o tym, że umarła. A jednak umarła. Bo każdy w końcu umrze, prawda? Ale śniłam tą śmierć, tym razem oceaniczną, z akceptacją, która nie wyklucza smutku, tęsknoty. Spokojnie. Z jakąś taką zaskakującą zgodą.
Czasem lęki, które wychodzą przez sny, są nieco mniejszego kalibru, niż lęk przed śmiercią bliskiej osoby. Boimy się niepowodzenia – i w śnie coś nam się nie udaje. Kiedyś zaczynałam ważny dla mnie projekt - pierwszy raz jechałam do kobiet poprowadzić warsztaty na temat ciała i miesięcznej Krwi. I w noc przed tą podróżą przyśniło mi się, że rozmawiam z moimi kolegami z liceum, z tymi, którzy wyśmiewali moją uczuciowość i z którymi kłóciłam się do upadłego, że uczucia są równie ważne jak rozum. W tym śnie oni we trzech czytali na głos wszystkie materiały, które przygotowałam na to spotkanie z kobietami, wyśmiewali każą piosenkę, tekst, z takim cynicznym uśmieszkiem, ale ta miłuńska naiwna. Koszmarny sen, prawda? Ale obudziłam się z niego z poczuciem ulgi. To, co najgorsze, wydarzyło się już we śnie. Czego mogłam się jeszcze bać? Lęk uwolnił się we śnie. Pojechałam na to spotkanie i zupełnie się nie bałam wyśmiania. Od tamtej pory nie boję się snów o lęku. Raczej jestem im wdzięczna, bo pomagają uwolnić coś, co schowane, co nie miało szans przebić się na wolność.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Noc mocy Księżycowej, czyli kiedy przychodzą ważne sny

jak pamiętać sny?

Biały Słoń